Eh, jak ja czekam na eksplozję tej zieleni, na zmianę, przeobrażenie tego świata w
piękniejszą wersję.
Rozkwit zazwyczaj poprzedza trud przebijania się przez pąk. Jest ciemno, ciasno,
niewygodnie i coraz bardziej brakuje przestrzeni na bycie. Mimo, iż bardziej
przypomina to koniec cyklu niż narodziny – zmięte, przytłoczone ograniczeniem
łupinek pąki jednak nabrzmiewają kwintesencją siebie. Wiedzione instynktem
przetrwania, wolą życia dokonują trudu przebicia się przez tę biologiczna skorupę, by
po chwili być w jasności, woni wolności, by być w pełni sobą.
W trudzie często rodzi się coś pięknego. Wzrastanie jest naprawdę niesamowitym
procesem.
Dzisiejszy czas bardziej niż kiedykolwiek wcześniej przypomina mi, by przeżywać w
uważności. Doświadczać nowego ufając, że wzejdzie z tego coś pięknego. Pękanie
pąków jest bolesne, ale niezbędne do wzrostu.
do rychłego rozkwitu Kochani